poniedziałek, 5 listopada 2012

Ten.


Wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do auta. Żeby było sprawiedliwie, usiedliśmy z Zaynem z tyłu, podczas gdy Harry prowadził. Loczuś puścił radio i  wszyscy w trójkę zaczęliśmy śpiewać. W sumie to ja wyłam, bo tego śpiewaniem nazwać nie można.  Właśnie leciała moja ulubiona piosenka, gdy dojechaliśmy. Galeria była ogromna. Pech chciał, że po wejściu do piątego sklepu się zgubiliśmy. To znaczy Harold, bo stałam z Zaynem.
 -Ciekawe gdzie ta sierota jest- zaśmiałam się.
 -Nie mam pojęcia. Zadzwonię do niego- Zayn chwycił za telefon i wykonał połączenie- Niestety, nie odbiera.
 -Ehh, no i co teraz?
 -Pójdziemy sami, i może się na niego w którymś sklepie natkniemy.
 -A co jeśli nie?
 -To potem się pomartwimy- Ukazał się szereg białych zębów Zayna.
 
Przymierzaliśmy ciuchy jak popadnie, śmiechu było wiele. Oczywiści nie obyło się bez „słit foci” w lustrze. Trochę się martwiłam o loczka, ale z drugiej strony to duży chłopiec. Poradzi sobie. Weszliśmy do kolejnego  sklepu. Akurat mulat coś oglądał, gdy zauważyłam moich starych „znajomych”.
 -No proszę, proszę, kogo my tu mamy chłopaki. Nasza koleżanka Jenna- zadrwiła blondyna.
 -Megan- syknęłam.
 -I widzicie chłopaki, jak zwykle sama- zaśmiała się do swoich przyjaciół- Gdzie masz tego swojego cudownego Harrego, co? Już mu się znudziłaś?
 -Tak się składa, że jest ze mną- Nagle poczułam, że ktoś mnie obejmuje-A Harry? Właśnie, nie widzieliście go? Szukamy go już tyle czasu- Posłał Meg sarkastyczny uśmiech
 -Yyy, no ten..-Blondi zrobiła się cała czerwona
 -Jen, chodźmy. Koleżanka chyba nie zna odpowiedzi- Bezczelnie jej pomachał i wyszliśmy.
 -Dlaczego ja?!- zapytałam siadając na ławkę
 -Kto to był?- Zayn siadł koło mnie
 -Taka dziewczyna ze szkoły. Po tym jak się dowiedziała, że wiesz, Harry wyjechał, znalazła sobie kozła ofiarnego, głupia torba-Westchnęłam.
 -Oj, nie przejmuj się- Dotknął mojej ręki- Co ty, płaczesz? Misiek, proszę nie rób tego.
 -Ehh, przypomniałam sobie to wszystko- Przetarłam łzy- Przepraszam, chodźmy dalej- Wymusiłam z siebie uśmiech, ale chyba to nie przeszło.
 -Nie przepraszaj głuptasie. Może deser poprawi Ci humor. Ja stawiam- Zaśmiał się.
 -Jak dla mnie to bardzo chętnie- Tym razem naprawdę się rozchmurzyłam.
Usiedliśmy w miłej kawiarence przy fontannie. Woda tak przyjemnie szumiała. Zamówiliśmy duużą porcję lodów. Świetnie się z nim bawiłam. Malik jest strasznie pokręcony. Cieszę się, że z nami pojechał. O nie, o czymś zapomnieliśmy.
 -Zayn!- Nagle coś do mnie dotarło- Zapomnieliśmy o Harrym!!
 -Kurka, faktycznie. Czekaj, już dzwonię. Harry! Stary gdzie ty, czekamy przy fontannie. Przyłaź!
 -Hahahaha, jak mogliśmy o nim zapomnieć?!- Zaczęłam swój atak śmiechu.
 -No normalnie hahahah. Ale tak na serio, to między innymi dlatego pojechałem z wami, bo wiem jak to się z nim łazi po sklepach. Sierota się gubi hahah- Dopiero teraz zwróciłam uwagę jakie Malik ma cudowne oczy.- Ziemia do Jen!
 -O jejku, przepraszam, zamyśliłam się- Ale wstyd!- A właśnie, dziękuję-  Dałam mu buziaka w policzek.
 -Dzięki, ale za co to?!- Spojrzał na mnie tymi oczyskami.
 -No za to z Meg, nawet nie wiesz jak mi pomogłeś.
 -Nie ma za co. Przyjaciele tak robią- Zaraz, nazwał nas przyjaciółmi?!.
 -Jestem twoją przyjaciółka?- Byłam trochę w szoku.
 -No pewnie, Miśku, że tak.-Zaśmiał się.
 -To fajnie- Uśmiechnęłam się- Dobra skończmy te lody.- Zaczęliśmy się wygłupiać i karmić się nawzajem.
 -Nie chce nic mówić, ale od jakiś piętnastu minut, zza tamtego krzaka po prawej, przygląda nam się wyjątkowo natrętny fotograf z kręconymi włosami- Dobrze wiedziałam o kogo chodzi.
 -Jak lubi to niech patrzy, hahaha.
 -Mam pomysł.- Objął mnie że niby mnie przytula- Siedź tu normalnie, a ja zaraz przyjdę.
 -Malik, co ty kombinujesz?
 -Zobaczysz. Będzie ubaw.
Bad Boy wstał i szedł jak gdyby nigdy nic  w kierunku kasy. Po cichu zakradł się od tyłu do Harrego, biedny nic nie przeczuwał, złapał go w pasie, przerzucił przez ramię i wrzucił do fontanny. Podbiegłam do Malika, on mnie złapał, obkręcił dookoła i postawił na ziemię po czym przybiliśmy sobie piąteczki.
 -Jak mogliście?!!- Krzyczał Harry wychodząc z wody.
 -Hahahahah, ładnie to nas podglądać?!- Śmiał się Malik.
 -Przez was jestem cały mokry!- Zaczęłam zwijać się ze śmiechu.
 -O ty? Tak ci do śmiechu? To zaraz po żałujesz!- Sam się zaczął śmiać, lecz po chwili leżałam w wodzie.
-Harry!!!!!!
 
Było już ciemno. Szliśmy mokrzy po parkingu, to znaczy oprócz cwaniaka Zayna który był suchy i cieszył z nas. Trudno zamoczyłam Hazzie całe siedzenia, ale niech sobie teraz sam to suszy. Po 25min. byliśmy na miejscu. Harry szybko wysiadł i pobiegł do domu suszyć włosy. My powoli wysiadaliśmy z auta. Podszedł do mnie Zayn.
 -Czekaj chwilkę.
 -Na co?- Przybliżył się do mnie.
 -Tusz głuptasie, tusz Ci się rozmazał- Zaśmiał się a podemną ugięły się nogi gdy poczułam jego dotyk na policzkach.
 -No dobra.- Robił to tak delikatnie, że po chwili przymknęłam powieki.
 -Już, gotowe. Jen?
 -Dziękuję.- Otworzyłam oczy.
 -Nie ma za co. Masz piękne oczy- Czułam że palę buraka- I ślicznie się rumienisz.- Nie wiedziałam co robić , odruchowo się do niego przytuliłam.
 -Jesteś świetnym przyjacielem, wiesz?
 -Wiem, oj wiem…-Westchnął.- Chodźmy, chłodno się już robi.
Weszliśmy do domu. Poszłam się wykąpać i ubrałam piżamkę. Już miałam się kłaść spać, ale coś mnie tknęło i poszłam chłopakom powiedzieć dobranoc.
 -Mogę?- Nieśmiało weszłam do pokoju Zayna.
 -Pewnie wchodź.- Stał na balkonie paląc fajkę.
 -Chciałam Ci powiedzieć dobranoc- Weszłam na balkon i odruchowo chwyciłam papierosa- I dziękuję za mile spędzony dzień.
 -Nie dziękuj tyle- Popatrzył się na mnie i uśmiechnął.- Palisz?
 -Czasem. Taki nawyk.
 -Tak, może i pomaga zapomnieć, ale problemów nie rozwiąże. Nie pal.
 -Mogłabym tobie to samo powiedzieć.
 -Masz rację. Chętnie bym to świństo rzucił, ale nie mam motywacji.
 -To rzucajmy razem. Co ty na to?
 -Mi pasuje.- Wyrzuciliśmy fajki i weszliśmy do pokoju.- No to dobranoc mała.
 -Do jutra Zayn- Dałam mu buziaka w policzek i poszłam do swojego pokoju spać.
 
----------------------
No i jest 10;)
Dziękuję osobą, które to w ogóle czytają;)
Zapraszam do komentowania! To dla mnie ważne;)

niedziela, 14 października 2012

Nine.


Wybiegłam szybko z pokoju i od razu weszłam do pokoju Liama. Louis stał oparty o ścianę, Harry i Kat siedzieli na fotelu a Zayn podawał Liamowi ciepłą herbatę.
 -Co jest?!- wpadłam jak burza.
 -No bo widzisz, Liam jest chory- Odezwał się mulat.
 -Jak to? Przeciesz wszystko było ok?- Zdziwiłam się.
 -No właśnie cały Daddy, nic nikomu nie powie bo myśli że sam sobie ze wszystkim poradzi- Zayn popatrzył na Li z pod byka.
 -Oj daj już spokój, stało się, tylko co my teraz zrobimy?- Popatrzył znacząco na chłopaków.
 -Jak to co, wyleżysz się i będzie spokój, kilka dni i będzie dobrze.- Uśmiechnęłam się i usiadłam na łóżku między Zaynem a Liamem.
 -No nie do końca.- Zayn chwycił się za głowę- Li, powiedz jej.
 -Co żeście zrobili?
 -My nic, nasz menager tak. Dzwonił do nas dzisiaj. Mieliśmy lecieć za 3 dni do USA na tydzień, parę koncertów, wywiady.- Westchnął- Oczywiście wy z nami. Niestety chyba nic z tego.
 -Czemu nic wcześniej mi nie powiedzieliście?!- Trochę się wkurzyłam.
 -To miała być niespodzianka, ale chyba nic z tego..
 -Musimy coś na to poradzić, dajcie mi chwilę pomyśleć.
-Horan, ty i te twoje pomysły, lepiej nic już nie mów- Harry zmierzył go wzrokiem.
 -Dajcie chłopakowi pomyśleć. Chodź- pociągnęłam go za rękę- Idziemy się przejść, może coś wykombinujemy.

Zeszliśmy na dół, ubraliśmy się i poszliśmy przed siebie. Wieczór był dość ciepły mimo iż było już ciemno. Przez całą drogę nic nie mówiliśmy. Szukaliśmy jakiegokolwiek racjonalnego rozwiązania. Usiedliśmy na murku na końcu ulicy.
 -Masz już coś?- W końcu się odezwałam.
 -Niestety nie..
 -Wiesz chociarz jak macie to wszystko zaplanowane?
 -Za 3 dni wylot, 1,2 i 3 dnia wywiady, sesje i tak dalej, potem 2 koncerty i wracamy..- Popatrzył smutnymi oczami- Ale chyba nic z tego. Tak bardzo się cieszyłem.
 -Nie smuć się, coś musimy poradzić. Raczej nie zdąży wyzdrowieć za 3 dni.
 -Ale- Nagle Nialla coś oświeciło- Za 5 już tak!
 -Co masz na myśli?
 -No jak to co? Ważne, żeby był na koncercie, może dolecieć później!
 -Ty i te twoje… A wiesz co, to nie głupie. Tylko wiesz, że nie może sam zostać?
 -No tak, wiem, a gdyby Kat lub Ty z nim została?
 -Kat niech z wami leci, mogę zostać- Uśmiechnęłam się do blondyna.
 -Serio! Jesteś wspaniała!- Podniósł mnie i zaczął kręcić wokół siebie
 -Hahaha, spoko, możesz mnie opuścić.
 -Dobra, ale choćmy szybko  powiedzieć chłopakom.

Pobiegliśmy w stronę domu. Wpadliśmy do pokoju jak opętani z bananami na twarzy. Zayn tak się przestraszył, że się oblał herbatą. Opowiedzieliśmy plan blondasa. Sami byli w szoku, ale spodobał im się. Poprzybijaliśmy sobie piąteczki i po chwili rozeszli się do pokojów. Tylko ja na chwilę zostałam z Liamem.
 -Dzięki, że ze mną zostaniesz.
 -Nie masz za co dziękować. –Usiadłam koło Liama.
 -Coś cię gryzie, widzę to.- spojrzał na mnie swoimi brązowymi oczami.
 -Długa historia, problemy uczuciowe.
 -Jak chcesz możemy pogadać. Jeśli w ogóle chcesz.
 -Ehh, wiesz, jakby to ująć, zależy mi na pewnej osobie od bardzo dawna.
 -Chodzi o Harrego?
 -Tak… Aż tak to widać?- Tępo patrzyłam się w ścianę- Wiesz, nigdy nie umiałam się pogodzić z wyjazdem Harrego, ale gdy go ostatnio zobaczyłam uświadomiłam sobie ile jest dla mnie wart.
 -Jen, chodź tu- Rozłożył ręce a ja od razu się przytuliłam- Nie przejmuj się tym, zobaczysz kiedyś się uda.
 -Wątpię, przerabiałam to wiele razy. Wiesz co jest najgorsze? Zakochuję się, podchodzę do tego bardzo emocjonalnie, a po chwili całe uczucie szybko znika.
 -Bo nie trafiłaś na osobę wartą twoich uczuć- Przetarł kciukiem mój policzek po którym spływały łzy- Nie płacz, jesteś wspaniałą dziewczyną.
 -Dzięki- Dałam mu buziaka- Ty za to jesteś świetnym przyjacielem.

Pogadaliśmy chwilę, lecz poszłam się położyć do swojego pokoju. Byłam strasznie zmęczona i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

-------------
Zepsułam ten rozdział, naprawdę.. Brak pomysłu robi swoje.
Nie jestem z niego zadowolona.
Następne będą lepsze. Wiele będzie się działo;)
Zapraszam do komentowania!

sobota, 13 października 2012

Eight.


Do ogródka wpadł Daddy z ręcznikami, jeden rzucił Louisowi, a drugim mnie szczelnie owinął.
 -Louis! Chcecie być chorzy?! Serio!- Liam trochę się zdenerwował.- Wystarczy, że ja mam już katar. Idźcie się suszyć. Ja jadę do sklepu.
 -Liam, spokojnie, nic nam nie będzie, naprawdę. A ty skoro masz katar to do domu i grzać się a nie po sklepach łazić!- popatrzyłam na niego z troską- My pojedziemy, a ty zostaniesz.
 -Ale..
 -Nie ma żadnego ‘’ale’’.- Nie pozwoliłam mu dokończyć.- Lou, idź się suszyć i zejdź na dół.
 -Ehh, a nie możesz z Haroldem jechać?- zgromiłam go spojrzeniem.
 -Ty leniuchu, będziesz chciał marchewki- Liam się zaśmiał.
 -A będę, HAAARYYY!!!!- pasiasty zaczął się wydzierać na cały dom- Trzeba jechać do sklepu!
 -Ale Liam to miał zrobić, ja nie jadę..- Odezwał się loczek
 -Ja pojadę- Nagle zza rogu wyłonił się Zayn.- Masz dziesięć minut mała
 -Tylko nie mała.- Zaśmiałam się.

Liam mnie przytulił aby mi było ciepło a za nami wlekł się Lou. Weszliśmy do domu po czym pobiegłam na górę. Szybko zmieniłam ciuchy, wysuszyłam włosy i poprawiłam makijaż. Wyszłam z pokoju i zeszłam na dół. Zabrałam listę zakupów, była naprawdę długa. Już miałam wychodzić gdy podbiegł do mnie wesoły blondasek.
 -Mogę iść z wami?- Zrobił śliczne oczka.
 -Po co? Zjesz wszystko po drodze.
 -Ej no, nie zjem, pomogę wam nieść.
 -No dobra, chodź.
Dołączyliśmy do Zayna. Szliśmy długi kawałek, ale było bardzo wesoło. Dawno się tak nie śmiałam. Chłopaki się wygłupiali całą drogę. W sklepie byliśmy około godziny. Kto tyle robi zakupy? Nialler. Otóż to. Biegał po całym sklepie wybierając słodycze i inne pierdoły. Ja i Zayn oglądaliśmy zabawki. Tak, może to i dziecinne, ale przynajmniej zabiliśmy jakoś czas. Wracaliśmy obładowani siatami. Oczywiście Niall sam niósł swoje zakupy. Ile ten człowiek je?! Odpadały mi już ręce, ale na szczęście szybko doszliśmy do domu. Siatki zostawiłam w kuchni i od razu wskoczyłam na kanapę w salonie. Podobnie zrobił Zayn i Niall, który długo z nami nie posiedział bo zgłodniał.
Koło 18 zebraliśmy się do tego kina, nie bardzo mi się chciało, ale Zayn i Liam tak ładnie prosili, że uległam. Gdy usadowiliśmy się w swoich miejscach od razu chłopaki musieli coś kombinować. Kołomnie siedział Niall i Louis. Niall, zawzięcie bronił swojego jedzenia, Harry z Kat zajęli się sobą zamiast filmem, Lou chrupał marchewki i rzucał z Zaynem popcornem w ludzi a Liam jako jedyny był skupiony na filmie. Stwierdziłam, że przesiądę się koło niego, bo nie mogłam wytrzymać w tym wariatkowie dłużej. Wreszcie mogłam się skupić na filmie. W połowie seansu Liam usnął podobnie jak Niall. Chłopaki oczywiście z tego korzystali bo wzięli mu całe zapasy. Gdy film się skończył aż odetchnęłam z ulgą.  Marzyłam tylko aby wrócić do domu i wskoczyć do łóżka. Po 20 minutach byliśmy na miejscu. Pobiegłam na górę, ubrałam wygodny dres i włączyłam MP3. Wreszcie spokój. Niestety nie potrwał zbyt długo, bo wpadł Niall.
 -Człowieku, dacie mi kiedyś odpocząć?
 -Tak, ale..-Zauważyłam po minie Nialla, że coś jest nie tak
 -Co znowu się stało?
 -Mamy problem z Liamem. Dość poważny…
----------------------------------
Przepraszam, że tyle nie dodawałam, ale miałam mało czasu:/
Obiecuję, że będę dodawać częściej.
Napewno opowiadania nie zawieszę;)
 Proszę o opinie w komentarzach.
Mój TT: @butelkapowhisky

piątek, 31 sierpnia 2012

Seven.

Nad polaną wznosiło się poranne słońce, mgła powoli znikała. Powiał przyjemny wiaterek, a na niebie nie ukazała się żadna chmurka.
 -Wydaj mi się że dziś będzie ciepło. Masz jakieś plany na dziś?- zapytał mnie Zayn.
 -A nawet nie wiem. Może coś na polu porobię- uśmiechnęłam się.
 -Idziemy dziś do kina z chłopakami, Kat pewnie też idzie, może się wybierzesz?
 -Jeszcze się zastanowię, ale nie wiem czy dam rade..-odwróciłam głowę.
 -Oj no daj spokój. Chodź. Co Ci zależy? Powygłupiamy się, uwierz mi na takich wypadach jest wesoło- szturchnął mnie w ramię.
 -Jeszcze Ci dam znać, ale chyba mnie przekonałeś, hahaha.
 -Ok. Zbieramy się?- podniósł się i mi podał rękę.
 -No chodźmy- westchnęłam i wstałam.

Szliśmy do domu, cały czas żartowaliśmy i się śmialiśmy, jednak przed wejściem złapał mnie niewyjaśniony stres. Jen, ogarnij się, czego ty się tak boisz? Zachowujesz się jak dziecko!
 -Wszystko gra?- z rozmyślań wyrwał mnie mulat.
 -Powiedzmy, że tak.
 -Przygotuj się na ochrzan.
 -Za co niby?!
 -No za to, moja droga, że nas tak długo nie było, że oni nie wiedzieli co się z nami dzieje i takie tam. Wiesz jak to Liam. Przesadnie się martwi.
 -No wiesz troszczy się o was. To nic złego.
Weszliśmy do salonu gdzie każdy leczył kaca. Jeszcze w miarę normalnie funkcjonował Lou i Liam. Wybuchliśmy śmiechem. Wyglądali jak chodzące nieszczęścia.
 -Gdzie wyście do cholery byli?- oczywiście Daddy już musiał nas męczyć.-i niech ktoś przyniesie coś na głowę, bo przecież nie wytrzymam.!
 -A tu i tam- powiedział Zayn z cwaniackim uśmiechem.
 -Byliśmy się przejść i najwidoczniej dobrze nam to zrobiło, a wy tu teraz się męczcie.- powiedziałam triumfalnie.
 -O tyy..chociaż byś wodę nam podała!
 -I coś do jedzenia!- dodał Niall.
 -I na głowę- dorzucił Liam.
 -Taa, i co jeszcze. No dobra, przyniosę wam.
Weszłam do kuchni i zaczęłam szukać rzeczy. Nie mogłam niczego znaleźć. Czemu ta kuchnia musi być taka duża?! Nagle z za pleców usłyszałam głos Zayna.
 -Pomóc Ci?
 -Przydało by się. O ciastka! Jej!
 -Siemka wam ludu- właśnie przyszła Kat.
 -Cześć sis. A ty co, głodna, spragniona czy głowa boli?- spytałam na co Malik parsknął śmiechem.
 -HAHA. Ale ubaw. Nie, Harrego szukam.
 -No tak, zapomniałam- przewróciłam oczami- w salonie męczy kaca.
 -O, jak tam idziesz to weź im to- Zayn wręczył jej prowiant dla chłopaków i przybiliśmy piąteczki.

Poszłam na górę żeby się trochę ogarnąć. Po chwili przyszedł Louis. Był bardzo podekscytowany.
 -Pomożesz mi?!- pokazał te swoje białe ząbki.
 -No, zależy w czym.
 -No boo jaa będę sadził marchewki! Chodź ze mną! Nie chce sam..- zaczął poruszać brwiami/
 -Oj w tym marchewo chętnie Ci pomogę, tylko się przebiorę.
 -Jupii! To przygotuję wszystko i czekam na dole.
Jak powiedział tak zrobił. Sadziliśmy te marchewy. Cały czas się śmialiśmy. Louis to najbardziej pozytywna osoba jaką znam. Nawet Niall mu nie dorównuje. Świetny koleś. Czasem się mu dziwie z kąd on bierze te żarty. Nikt tego nie wie. Mam szczęście, że trafiłam na tą piątkę.
Po skończonej robocie Louis wziął węża ogrodowego i podlewał sobie grządkę. Podziwiałam sobie jak gdyby nigdy nic piękną pogodę i w pewnej chwili zrobiłam się cała mokra.
 -Co jest do..!
 -Dobrze Ci tak!- i pokazał i język
 -Louis! Ty małpoo..! hahah jak mogłeś?!- Nic nie odpowiedział tylko przerzucił mnie przez ramię i wrzucił do basenu.
 -Musiałem to zrobić!- pokazał mi język.
 -No dobra, niech ci będzie. A teraz pomóż mi wyjść- wyciągnęłam rękę w jego kierunku.
 -Chodź- podszedł bliżej i wtedy wciągnęłam go do wody.
 -O tyy, taka jesteś? -zaczął mnie chlapać a ja odpowiedziałam tym samym.
 -Dobra, koniec.- podniosłam ręce do góry i wyszliśmy cali mokrzy.
--------------------------
Dodam dziś jeszcze jeden rozdział.
Eh. Nie wiem czy nie usunę opowiadania jednak
Nikt nie czyta, a poza tym czasu mi brakuje.
Proszę o opinie w komentarzach, to ważne!

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Six.


Całą drogę płakałam i choć Zayn mnie pocieszał, to nie mogłam się opanować. Gdy dojechaliśmy pod dom, wiął mnie na ręce zaniósł do salonu. Okrył mnie kocem i na chwilę wyszedł.
 -Masz.-Dał mi ciepłą herbatę, i łyżkę, bo przyniósł wielkie opakowanie lodów.
 -Ok. teraz możesz mi powiedzieć co się stało.
 -Nie wiem czy powinnam – nie wiem czy mogłam mu zaufać, ale w sumie to mój przyjaciel.
 -Jakbyś nie mogła to by mnie tu nie było.- przytulił mnie.
 -Tak więc..
Opowiedziałam mu o wszystkim. O tym co czuję do Harrego, o tym ja mnie to boli, że myślałam że mnie kocha, i że po prostu sobie nie radzę, bo nie wiem jak sobie dać z tym spokój, coś czuję do niego.
 -Jen, dasz radę. Pomogę ci zapomnieć.
Leżeliśmy tak razem przez chwilę a potem usnęliśmy.

Obudziły nas nad ranem jakieś szmery. To byli chłopcy, którzy właśnie wchodzili do domy. Nie byli zbyt trzeźwi. Harry i Kat wpadli jak burza i przewrócili się na podłogę. Całowali się jak opętani. Usnęli koło kanapy na podłodze, a reszta gdzieś w kątach domu. Płakałam po cichu przytulając się do Zayna. Nie chciałam ich widzieć razem. Nigdy bym tak nie zareagowała, ale po prostu nie wytrzymałam. Obudził się i od razu zorientował o co chodzi.
 -Chodźmy stąd. Ubierz się ciepło i idziemy.

Ja tylko pokiwałam głową. Wbiegłam do pokoju. Ubrałam jakieś dresy, koszulkę i bluzę. Oczywiście męskie, bo większość rzeczy taka była. Chciałam jak najszybciej wyjść. Zbiegłam na dół. Zayn wziął mnie za rękę  i wybiegliśmy. Była chyba 4 lub 5 nad ranem, także wokół ani żywej duszy.
-Gdzie my biegniemy?!- z jednej strony trochę się obawiałam, a z drugiej wiedziałam że mi się nic nie stanie.
-Zaufaj mi. Spodoba ci się.
W głowie miałam pełno myśli. Czemu się łudziłam, że będę z Harrym? Przecież to przyjaciel. Był zawsze jak mój brat. A czemu Kat? I jedno najważniejsze. Dlaczego Zayn chce mi pomóc?!
Biegliśmy przez las. Wreszcie pośród drzew wyłoniła się piękna polana z małą górką na której stało drzewo.
-Zayn..tu jest pięknie- patrzyłam z zachwytem.
-Wiem. Zawsze chciałem tu zabrać jakąś osobę.
-Czemu tego nie zrobiłeś.?
-Chciałem zabrać kogoś wyjątkowego..
-A ja niby taka jestem?
-Tak.. po prostu mi kogoś przypominasz- nie chciałam dalej drążyć tematu, bo i tak by mi nie powiedział o kogo chodzi.

Oglądaliśmy wschód słońca. Było trochę chłodno. Mgła unosiła się nad polami, sarny i inne zwierzęta chowały się do lasu. Wszystko budziło się do życia. Popatrzyłam na Zayna. Stał oparty o drzewo, z fajką w ręce. Podobnie jak ja obserwował co się dzieje. Coś go jednak dręczyło.
-Co jest?
-Nic..
-Przecież widzę- podeszłam do niego.
-Myślę nad wszystkim. Nie bądź zła na Harrego. Na Kat też. Oni przecież nie chcieli cię zranić. Nawet nie wiedzieli, że mogą ci sprawić przykrość. Skąd mógł wiedzieć, że go kochasz? A poza tym oni tylko chcą być szczęśliwi jak każdy.- mulat dalej stał wpatrzony na wschód słońca.

Kurde. Miał rację… Ja głupia się obrażam jak jakieś małe dziecko, a nawet nic mi nie zrobili. Muszę dać na luz bo to moi przyjaciele, w sumie to mam tylko ich. Powiedzmy.  Zawsze miałam pewny problem z uczuciami. Zbyt szybko się zakochiwałam i to w niewłaściwych osobach. Powiedzmy, że się trochę gubię i działam zbyt pochopnie. Muszę się nauczyć kontrolować emocje.

Zaczęłam Malika odbierać jako innego człowieka. To znaczy, zawsze był miły, ale nie gadałam z nim za często. Teraz mogę stwierdzić że jest dla mnie jak…przyjaciel? Może jeszcze nie… Jest bardzo skryty. Rzadko mówi co w nim siedzi. Może on też potrzebuje pomocy?
Usiadłam koło niego na ławce, dałam mu buziaka w policzek i przytuliłam się. Byłam mu wdzięczna. On się ślicznie do mnie uśmiechnął. Lubię go takiego roześmianego. Aż samemu chce się uśmiechnąć.

----------------------
Dostałam weny, więc spokojnie mogę częściej dodawać.
Dalej zrobi się trochę ciekawiej;)
Rozdział krótki. Szczerze to wydawał mi się dłuższy.;)
Dodawać komentarze i pisać opinie o tym jak pisze, nad czym muszę popracować a co zmienić. To bardzo ważne.
Dzięki za czytanie i pozdrawiam;).xoxo

sobota, 28 lipca 2012

Five.


Poszłyśmy zmęczone do domu. Było już późno, także wzięłam się za robotę. Wzięłam kąpiel. Poleżałam chwilę w wodzie z pianą, po czym wyszłam i owinęłam się ręcznikiem. Podeszłam do szafy, która była w pokoju i musiałam sobie wybrać jakaś sukienkę. Nagle do pokoju wpadł Zayn.
  -Co ty tu robisz?!- Wydarłam się na niego
  -O!!! Yyy… przepraszam. Myślałem że was jeszcze nie ma- wbiegł pod łóżko- jak coś to nie wiesz gdzie jestem!
  -Ale Zayn!
  -Proszę- popatrzył na mnie z miną psiaka. Tym oczom zawsze ulegnę.
  -No dobra.. ehh..
Muszę się przyzwyczaić, że mieszkam z takimi ludźmi.. Po chwili wbiegł Niall.
  -Gdzie to dziecko poszło!
  -Nie wiem- odpowiedziałam śmiejąc się bo Niall był cały z mąki.
  -Wiesz! A po za tym nie śmiej się ze mnie!- sam się zaśmiał i wziął mnie na ręce.
  -Niee!
  -To powiedz mu że porozbijam wszystkie lusterka i mam jego grzebień.!
Wtem Zayn wypadł z pod lóżka. Niall już miał wychodzić gdy kiwnął mi palcem, że jeszcze się policzymy i obaj wybiegli z pokoju. Zamknęłam się w łazience i mogłam wreszcie dokończyć przygotowania.
Ubrałam się odpowiednio, zrobiłam lekki makijaż, a włosy spięłam. Muszę przyznać że wyglądałam świetnie. Sama Kat się zdziwiła że mam na sobie sukienkę i do tego wysokie koturny. Zeszłyśmy na dół. Podszedł do nas Harry chwytając za ręce
  -Drogie panie! Wychodzimy!
Wtem zerwał się Liam.
 -Dla mnie też coś zostaw- chwycił mnie pod rękę. – Wyglądasz pięknie.
Za nami szedł naburmuszony Zayn, jak zawsze wesoły Lou i Niall cicho nucąc jakaś piosenkę.

Weszliśmy do klubu. Był ogromny. Usiedliśmy w loży i chłopaki od razu pozamawiali drinki. Poszliśmy na parkiet. Szalałam z Liamem, aż postanowiłam odpocząć. Akurat zastałam Harrego.
  -Jak się bawisz- zapytał Haz ze smutna miną.
  -Dobrze. Nawet bardzo- usiadłam koło niego.
  -Słuchaj muszę z tobą pogadać-opuścił wzrok
  -Miałam się pytać co Ci jest. Ja też chce coś Ci powiedzieć.
  -Pozwolę sobie, że zacznę. Znamy się tak długo- zaczął powoli. Miałam pewną nadzieje ze może on też coś poczuł.- Słuchaj, zakochałem się- moje serce coraz mocniej waliło- nie wiem jak jej to powiedzieć. Ona zmieniła cały mój świat- Patrzyłam z nadzieją.
  -A ona tu jest..?
  -Tak..
  -To zawsze możesz ją poprosić do tańca, a potem wyznać co czujesz- chciałam wstać licząc że Harry to właśnie mnie poprosi, ale tylko mnie przytulił.
 -Dziękuję. Ty też coś chciałaś. Mów.
  -Powiedzmy, że to podobna sytuacja, ale nie jestem pewna czy on coś czuje do mnie.
  -Jeżeli znasz go, i jesteś pewna, powiedz mu to. – właśnie chciałam zrobić ten krok, ale przyszła Kat.
  -Oo, jesteś!- Harry się ucieszył- zatańczymy?
  -Pewnie- z radością odparła.
  -Trzymaj za mnie kciuki!- wyszeptał mi do ucha.

Myślałam że mi pęknie serce, Już wiedziałam że to chodzi o Kat. Ja głupia łudziłam się, że mnie kocha. Do oczu napłynęły mi łzy. Lou podbiegł do mnie pytając co się stało, ale nie chciałam z nikim gadać. Nie mogłam znieść widoku, że Harry przytula moja przyjaciółkę, mówiąc że ja kocha. Wyszłam na zewnątrz. Nagle cały świat runął. Zauważyłam Zayna który pali papierosa. I choć poszłam w inną stronę, myśląc że może mnie nie zauważy, to niestety podszedł do mnie.
  -Jen, Co jest? Ktoś cię skrzywdził?- zapytał z troską i lekkim przerażeniem, dotykając mojego ramienia i patrząc mi w oczy.
  -nie, tylko.. – wybuchłam płaczem. Nie byłam w stanie nic innego powiedzieć.
  -Choć, Jedziemy do domu. Tam mi wszystko powiesz- mocno mnie przytulił i wsiedliśmy do taksówki.

-----------------------------------------
Hejka;)
Wiem, słabe. Miało to całkiem inaczej wyglądać, ale z braku weny nie zmieniam nic...
Często nie dodaję, ale muszę się zmobilizować, aby częściej się coś pojawiało.
Dziękuję osobą które to czytają, ale mam prośbę, żeby chociaż zostawiały komenty.;)
Następny dodam w krótce.;)