piątek, 31 sierpnia 2012

Seven.

Nad polaną wznosiło się poranne słońce, mgła powoli znikała. Powiał przyjemny wiaterek, a na niebie nie ukazała się żadna chmurka.
 -Wydaj mi się że dziś będzie ciepło. Masz jakieś plany na dziś?- zapytał mnie Zayn.
 -A nawet nie wiem. Może coś na polu porobię- uśmiechnęłam się.
 -Idziemy dziś do kina z chłopakami, Kat pewnie też idzie, może się wybierzesz?
 -Jeszcze się zastanowię, ale nie wiem czy dam rade..-odwróciłam głowę.
 -Oj no daj spokój. Chodź. Co Ci zależy? Powygłupiamy się, uwierz mi na takich wypadach jest wesoło- szturchnął mnie w ramię.
 -Jeszcze Ci dam znać, ale chyba mnie przekonałeś, hahaha.
 -Ok. Zbieramy się?- podniósł się i mi podał rękę.
 -No chodźmy- westchnęłam i wstałam.

Szliśmy do domu, cały czas żartowaliśmy i się śmialiśmy, jednak przed wejściem złapał mnie niewyjaśniony stres. Jen, ogarnij się, czego ty się tak boisz? Zachowujesz się jak dziecko!
 -Wszystko gra?- z rozmyślań wyrwał mnie mulat.
 -Powiedzmy, że tak.
 -Przygotuj się na ochrzan.
 -Za co niby?!
 -No za to, moja droga, że nas tak długo nie było, że oni nie wiedzieli co się z nami dzieje i takie tam. Wiesz jak to Liam. Przesadnie się martwi.
 -No wiesz troszczy się o was. To nic złego.
Weszliśmy do salonu gdzie każdy leczył kaca. Jeszcze w miarę normalnie funkcjonował Lou i Liam. Wybuchliśmy śmiechem. Wyglądali jak chodzące nieszczęścia.
 -Gdzie wyście do cholery byli?- oczywiście Daddy już musiał nas męczyć.-i niech ktoś przyniesie coś na głowę, bo przecież nie wytrzymam.!
 -A tu i tam- powiedział Zayn z cwaniackim uśmiechem.
 -Byliśmy się przejść i najwidoczniej dobrze nam to zrobiło, a wy tu teraz się męczcie.- powiedziałam triumfalnie.
 -O tyy..chociaż byś wodę nam podała!
 -I coś do jedzenia!- dodał Niall.
 -I na głowę- dorzucił Liam.
 -Taa, i co jeszcze. No dobra, przyniosę wam.
Weszłam do kuchni i zaczęłam szukać rzeczy. Nie mogłam niczego znaleźć. Czemu ta kuchnia musi być taka duża?! Nagle z za pleców usłyszałam głos Zayna.
 -Pomóc Ci?
 -Przydało by się. O ciastka! Jej!
 -Siemka wam ludu- właśnie przyszła Kat.
 -Cześć sis. A ty co, głodna, spragniona czy głowa boli?- spytałam na co Malik parsknął śmiechem.
 -HAHA. Ale ubaw. Nie, Harrego szukam.
 -No tak, zapomniałam- przewróciłam oczami- w salonie męczy kaca.
 -O, jak tam idziesz to weź im to- Zayn wręczył jej prowiant dla chłopaków i przybiliśmy piąteczki.

Poszłam na górę żeby się trochę ogarnąć. Po chwili przyszedł Louis. Był bardzo podekscytowany.
 -Pomożesz mi?!- pokazał te swoje białe ząbki.
 -No, zależy w czym.
 -No boo jaa będę sadził marchewki! Chodź ze mną! Nie chce sam..- zaczął poruszać brwiami/
 -Oj w tym marchewo chętnie Ci pomogę, tylko się przebiorę.
 -Jupii! To przygotuję wszystko i czekam na dole.
Jak powiedział tak zrobił. Sadziliśmy te marchewy. Cały czas się śmialiśmy. Louis to najbardziej pozytywna osoba jaką znam. Nawet Niall mu nie dorównuje. Świetny koleś. Czasem się mu dziwie z kąd on bierze te żarty. Nikt tego nie wie. Mam szczęście, że trafiłam na tą piątkę.
Po skończonej robocie Louis wziął węża ogrodowego i podlewał sobie grządkę. Podziwiałam sobie jak gdyby nigdy nic piękną pogodę i w pewnej chwili zrobiłam się cała mokra.
 -Co jest do..!
 -Dobrze Ci tak!- i pokazał i język
 -Louis! Ty małpoo..! hahah jak mogłeś?!- Nic nie odpowiedział tylko przerzucił mnie przez ramię i wrzucił do basenu.
 -Musiałem to zrobić!- pokazał mi język.
 -No dobra, niech ci będzie. A teraz pomóż mi wyjść- wyciągnęłam rękę w jego kierunku.
 -Chodź- podszedł bliżej i wtedy wciągnęłam go do wody.
 -O tyy, taka jesteś? -zaczął mnie chlapać a ja odpowiedziałam tym samym.
 -Dobra, koniec.- podniosłam ręce do góry i wyszliśmy cali mokrzy.
--------------------------
Dodam dziś jeszcze jeden rozdział.
Eh. Nie wiem czy nie usunę opowiadania jednak
Nikt nie czyta, a poza tym czasu mi brakuje.
Proszę o opinie w komentarzach, to ważne!

1 komentarz:

  1. podoba mi się. :D:D ♥
    czekam na 8. :)
    w wolnym czasie zapraszam na mojego nowego bloga http://opowiadanie1d-lwwry.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń